Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Coś.

Wydaje mi się, że mimo, że okłamuje, że ranię, droczę się, wkurzam, wyzywam itd to i tak, bardzo, ale to bardzo mocno kocham. Nie mogłabym żyć. Funkcjonować. Jak to jest? Ja w związku to chora sprawa. Ze - żyje. Bez - umieram.  " Takie osoby jak ja nie powinny niczego. Ze związkiem pochłaniam się osobą tak, że walczę ze sobą, aby to nie było niezdrowe. Nie lubię tego. " Mam depresję... od kilkunastu lat. W momencie kiedy choćby na godzinę ból znika. czuję, że... chcę żyć. Mam fobię społeczną i lęki. Mam borderline. Za cholerę nie wiem czemu żyję i czemu mam w sobie jakąś iskrę, która zawsze wierzy. Jakaś taka nadzieja. Mały promyk słońca. Odzywa się tylko w krytycznych sytuacjach. Krzyczy: "szukaj pomocy", "śpij", "dzwoń". "Nie bój się, że ktoś oceni ciebie jako Psycholkę - krzycz o pomoc. Jak głupie, małe dziecko - krzycz." i kiedy dzień jest dobrze, dwa dni są chore...

Nadal to samo.

Czy wiesz, że od ostatniego postu minęło tyle czasu, a ja nadal żyje w takim związku itd? Pracuje. Próbuje się zmieniać. Nie wychodzi mi to ani wcale. Poznaje nowych ludzi. Szony, świetni przyjaciele, po prostu znajomi. Próbuje coś robić. Nic nie robię. Myślę o wszystkim i o niczym. Tą pizdę mijam codziennie, a ona tylko czeka aby podbić do niego. Zajmij się kurwo swoim facetem! Wiem, jestem nie kulturalna. Ale niestety... Mogę iść spać?